
Blizna po cesarskim cięciu wcale nie musi Nas szpecić, musimy jedynie odpowiednio o nią zadbać. Prawidłowa pielęgnacja sprawi, że będzie praktycznie niewidoczna.
Kiedyś blizny po cesarce bardzo szpeciły nasz brzuch jak i podbrzusze, więc dla większości kobiet w tych czasach mogło to oznaczać pożegnanie z bikini, ponieważ pozostawała po operacji paskudna blizna biegnąca przez pół brzucha – od pępka aż do spojenia łonowego.
W dzisiejszych czasach blizna jest zwykle tak krótka i nisko umiejscowiona, że często nie widać jej nawet w skąpym bikini. Ale jednak ślad po cesarskim cięciu na skórze pozostaje. U części kobiet blizna po cesarce wygląda dobrze, jest ledwie zauważalna, jednak nie zawsze tak się dzieje. Czasem gojenie nie przebiega prawidłowo i tworzy się tzw. blizna przerosła – ma szorstką fakturę, jest twarda i nieestetyczna. A u niektórych kobiet może utworzyć się tzw. bliznowiec – blizna jest wtedy zgrubiała, wypukła i większa niż obszar uszkodzonej skóry, do tego twarda, a nawet bolesna przy dotykaniu. Nie mamy za bardzo na to wpływu organizm każdej z Nas jest inny, czasami nieumiejętne cięcie przez lekarza również przyczynia się do nieprawidłowego gojenia.
Dzięki odpowiedniej pielęgnacji na etapie gojenia się rany po cesarskim cięciu i także potem, można uzyskać bardzo dobre efekty.
Osobiście przechodziłam przez dwa cesarskie cięcia. Przy pierwszej cesarce nie miałam potrzeby szczególnego dbania o nią, ponieważ samo cięcie było zrobione bardzo profesjonalnie, nacięcie bardzo malutkie, skóra ściągnięta, wszystko ładnie i pięknie. Przy drugiej nie było już tak wesoło chirurg nieumiejętnie przeprowadził cięcie oczywiście gdzieś koło starej blizny, gdy zapytał go drugi czy wycinamy starą bliznę, odpowiedział, że nie bo po co. Tak się to wszystko szybko działo, że nawet nie zdążyłam zareagować. Takim sposobem powstały dwie blizny zlewające się w powoli w jedną. Duża krecha, która szpeciła moje podbrzusze.
Pamiętam, jak nie mogłam doczekać się zdjęcia szwów (okropnie ciągnęły) i rozpoczęcia pielęgnacji blizny. Poszukiwałam więc preparatów, które sprawią, że chodź troszeczkę blizna będzie mniej widoczna, a wyglądała okropnie. Zasięgnęłam opinii koleżanek i wszystkie poleciły mi Bio-Oil jako preparat zarówno do pielęgnacji blizny, jak i rozstępów. Nie będę udawać – nie lubię się niczym smarować. Olejek dobrze się sprawdzał jedynie przy masażu blizny, który bardzo pomaga.
Gdy maści i żele nie pomagały postanowiłam wypróbować plastry na blizny, to dość droga inicjatywa, lecz pomaga i to tutaj jest najważniejsze.